Moc kobiety jest we mnie


Katarzyna Barszczewska
Uczyła w szkole waldorfskiej. Po urodzeniu trzeciej córeczki organizuje spotkania i pokazy filmu 'Narodziny jakie znamy' ('The birth as we know it') swej nauczycielki Eleny Tonett-Vladimirowej oraz przygotowuje kobiety do narodzin. Podąża za głosem serca, spontanicznie tworzy ceremonie, spotkania na przykład Krąg Sawy, skupiony na celebracji żywiołów, kobiecości i magii życia. Uwielbia snuć opowieści m.in dla dzieci, pisze teksty o kobiecości, choćby ‘Opowieści z brzucha’. Należy do Kręgu Starszyzny Kobiet
Jesteś doulą – duchową położną. Opowiedz więcej o swoim doświadczeniu i misji
Moje doświadczanie siebie i świata zaprowadziło mnie do miejsca, którym postanowiłam wbrew wszelkim czarnym wizjom urodzić nasze trzecie dziecko spokojnie i w pełni swojej mocy w swoim domu przy blasku palącego się ognia w kominku. Przygotowując się do cudownego momentu narodzin, kiedy to, co niematerialne staje się materialne, to co niewidziane - widziane, zobaczyłam jak wiele zależało od mojej umiejętności otworzenia się na swoją pierwotną naturę, na relację z żywiołami w moim ciele i wokół mnie. Zdałam sobie sprawę ile fałszywych przekonań kryje nasza podświadomość zaprogramowana w dzieciństwie poprzez postawę społeczeństwa. Ilu fałszywym bożkom oddajemy naszą moc tylko dlatego, że tak nas uczono w domu , szkole. Poczułam do tego ogromny sprzeciw i zapragnęłam to zmienić.  Wiem, jak ogromnie dużo zależy od kobiety. Tylko ona ma prawo decydować o sposobie rodzenia, czy nie rodzeniu. To ona czuje swoje ciało, dziecko. To ona tworzy to dziecko ze swojego ciała, ze swoich myśli i pragnień. To ona tworzy NOWY ŚWIAT. Od jakości narodzin zależy życie jej dziecka. Fundamentalne jest dziś działanie na rzecz zmiany paradygmatu narodzin i jakości naszego życia na Ziemi.
Okazało się, że można rodzić pięknie…
I można wyjść z tego doświadczenia w swoim własnym blasku, niosąc w świat miłość i dumę.  Mam wrażenie, że zostałam wychowana w społeczeństwie, w którym panuje zmowa milczenia jeśli chodzi o ból. Uciekamy od bólu, boimy się go. Ile pieniędzy wydajemy na środki znieczulające? Czas stawić temu czoło. Stanąć twarzą w twarz w swojej MOCY z bólem i lękiem i nie pozwolić, aby sterowały naszym życiem. Kiedy zdobędziemy się na odwagę bycia w swojej Mocy możemy transformować ból nawet w ekstazę.
A jednak od dziecka jesteśmy nasączani negatywnym myślenie o swoim ciele
Także o naturze. Planetę na której żyjemy eksploatujemy bez umiaru podcinając gałąź, na której siedzimy. Tak jakbyśmy zwalczali ją z podobnym zaangażowaniem jak w poprzednich wiekach walczono z niewiernymi…  Póki sami nie zobaczymy, nie doświadczymy owej miłosnej więzi ze Sobą i swoją boską naturą, otwarcia się na przekaz naszych przodków  niewiele może się zmienić na świecie. Kiedy otworzymy się na zachwyt nad życiem, na miłość płynącą we wszystkim, co  istnieje, poczujemy, że jesteśmy jednym ciałem Matki Ziemi doskonale zaprojektowanym, aby współistnieć, współtworzyć i kochać. Usłyszymy swój głos, jak rezonuje ze wszystkim, co jest. Ale zmiana zaczyna się w nas. Poczułam, jak ważne jest zrekonstruować w sobie wszystko na Nowo, zgodnie z moją wolą. Otworzyć się na siłę ognia w mojej krwi, na błogosławieństwo wody, ziemi i powietrza w moim ciele.
Dlaczego tak wiele kobiet ma złe doświadczenia związane z porodem?  Co można w tym względzie zrobić?
Jesteśmy wychowywani na przeinaczonej wersji świętych słów: „będziesz w bólach rodziła” - dlatego większość kobiet hoduje w sobie szkodliwe dla nich i dziecka przekonanie, że narodziny muszą się odbywać w bólach. Mówimy o kobietach w stanie błogosławionym, bo kobieta nosząca dziecko, swój owoc ekstazy, miłości i błogostanu, jest w trakcie  dziewięciomiesięcznego aktu miłości do siebie, ukochanego i dzieciątka.
Jednak mówimy o nich także „ciężarne”
To bardziej uwypukla ociężałość niż błogosławieństwo…Ważne, aby przywrócić świadomość i wagę słów oraz energii jaka za nimi podąża. Jeśli kobieta mówi o sobie, że jest w ciąży, to się podświadomie obciąża . Tylko po co? Trudno się dziwić, że kobiety, które powielają schemat ostatnie niego pokolenia  mają złe doświadczenia, skoro jeszcze do niedawna poród w szpitalu przy tłumie studentów i w atmosferze arogancji służb medycznych był dla Polek standardem. Bardzo mi zależy na poprawieniu tego aspektu życia. Zatem zdecydowałam się na prowadzenie spotkań i warsztatów dla przyszłych rodziców, jak również dla Dul i wszystkich zainteresowanych transformacją swoich bolesnych doświadczeń związanych z narodzinami. Moją pasją jest wspieranie kobiet przygotowujących się do porodu i rodzących.
Kim była/ jest słowiańska czarownica?
Podejrzewam, że była po prostu mądrą kobietą z krwi i kości, czującą moc kobiecą i moc Natury wokół niej, mającą bezpośredni dostęp do wiedzy w sobie. Leczącą ziołami, znającą rytmy natury, księżyca, znającą MOC  intencji, słowa.  Rodzącą, kreującą jej świat,  podążającą cyklami życia – śmierci – życia. Kobietą, która nie boi się swojej mocy. Kobietą, która wie - prawdziwą WIEDŹMĄ! Coraz bardziej odkrywam w sobie Wiedźmę i dodaje mi to wielkiej  osobistej radości i poczucie spełnienia.
Jak odnosisz się do słów Marii Janion z „Niesamowitej słowiańszczyzny”, gdzie cytuje ona Stanisława Lema: współczesna kultura jest „niesamowicie spłaszczona”, cechuje ją amnezja w stosunku do przeszłości?Uczyłam w szkole waldorfskiej dzieci w trzeciej klasie szkoły podstawowej między innymi rodzimej mitologii.  Wówczas trudno było ją odnaleźć i jedynym odpowiednikiem była mitologia germańska. Trudno było mi się z tym pogodzić. Dlatego bardzo cenię  wszelkie poszukiwania , archeologię przekazu ustnego w Polsce i cieszę się, że coraz więcej osób się tym zajmuje. Swoim dzieciom opowiadam baśnie z różnych stron świata, bo cenię ich uniwersalną prawdę. Nauczanie mitologii słowiańskiej to bardzo ważny aspekt edukacji. Uświadomienie dziecku tej Ziemi jego prawdziwych, naturalnych korzeni. Głos naszych przodków jest zapisany w naszej pamięci i mamy do niego dostęp bezpośredni…otwórzmy się na ten głos, przypominając sobie pradawną mądrość tych, którzy byli i kochali przed nami.
12 lipca 2011 roku, tuż przed rozpaleniem przez Babcie z Wyspy Żółwiej ogniska jedności z przodkami na Ślęży znalazłaś w tamtejszym schronisku tabliczkę ze słowami  „Słowiańszczyzna jest jak ocean, aby poczuć jego bezkres, głębię i moc trzeba się w nim zanurzyć i płynąć…”
To odkrycie było dla mnie osobistym doświadczeniem – cytat ten zawiera to, na co duża część mnie się otwiera – moją tożsamość jako Słowianki - istoty, która zakorzenia się w tej konkretnej ziemi. Te słowa pięknie wydobywają wielką głębię, w której można zapuścić korzenie. Do niedawna trudno mi było się jakoś określić, nie do końca byłam się w stanie utożsamić ze słowami: neopoganizm, poganizm. Mimo, że słowa te brzmią coraz bardziej przyjaźnie (choćby w wydaniu Starhawk, działaczki amerykańskiej), czuję, że w Polsce te terminy są antytezą dla kościoła katolickiego. Moja ścieżka nie jest ścieżką walki i wkraczania w przeciwieństwa, jest ścieżką poszukiwania własnych korzeni. Przeczytanie tego krótkiego tekstu na świętej górze Słowian było dla mnie odkryciem. Kolejną odsłoną tego, co przeczuwam, że jest prawdziwe we mnie.
Dalsza część znalezionego przez Ciebie tekstu osoby, która pozostaje anonimowa, mówi:  „Kluczem do zrozumienia życia - religii Słowian - jest język. W przeciwieństwie do obecnej cywilizacji fundamentem ich kultury była wiedza o świecie duchowym zawarta w języku, a był to i jest ciągle język żywy. SŁOWO składa się z ducha i litery. Litera stanowi tylko formę przekazu. Duch - przez myśl łączy wypowiadającego Słowo z całą głębią zjawisk strumienia życia, jakie słowo zawiera”...
Jestem gotowa podpisać się pod tymi słowami imieniem i nazwiskiem. Poczułam w swoim ciele, że to jest absolutna prawda - słowo jest dla mnie istotne. Jestem zatem prawdziwą Słowianką:) Tyle w naszej kulturze było zaprzeczania słowom, okłamywania się (w czasie komunizmu, jako nastolatka, czułam podskórnie, że żyję w atmosferze zakłamania -  choćby kiedy Jerzy Urban jako rzecznik prasowy z uśmiechem na ustach wypowiadał same kłamstwa). Cieszy mnie wydobycie tego, że rdzeniem słowiańszczyzny jest szacunek i podążanie za duchem. Moje podążanie za słowiańskością, czy zainteresowanie szamanizmem, jest dojrzewaniem wewnętrznym i zaprzeczeniem życia w kłamstwie. Dostałam klucz do zrozumienia siebie, zaproszenie do odkrywania swoich korzeni. Jest również zaproszenie do uważności i słuchania swojego głosu i przyjmowania historii, opowieści innych osób.
Co udało Ci się odkryć?
To jest, podobnie jak przy odkrywaniu kobiecości, proces przypominania siebie. Te słowa otwierają kolejną tabliczkę, kartę tego, o czym wiem. To przeżywanie cyklów natury, celebrowanie świąt, czczenie naprawdętego, że Ziemia nam daje, umiera co umiera; pogłębianie relacji z wszystkim, co istnieje. Razem z dziećmi od dawna celebruję choćby przesilenie letnie – najdłuższą noc w roku, czy inne święta, które, jak odkrywam, obchodzili dawniej Słowianie. Podążam  po spirali – nie wracam do tej samej jesieni czy tej samej zimy – za każdym razem jestem w innej przestrzeni. Tak samo jest z odkrywaniem siebie i słowiańszczyzny – uczestniczyłam w ceremoniach, sama je tworzyłam, a teraz dodaje do tego świadomość, że być może moi słowiańscy przodkowie też tak robili, że jest to kontynuacja.
Przypomina mi się ceremonia dla dziecka mającego ma przyjść na świat, którą zorganizowałaś w Nowym Kawkowie w lipcu 2011 roku. Ta spontaniczna ceremonia była zainspirowana sceną z filmu o naturalnych porodach w społeczności afrykańskiej, gdzie dla kobiety w stanie błogosławionym zorganizowano uroczystość.
Scena, w której kobieta i nienarodzone dziecko byli witani zapadła mi głęboko w pamięci. Podczas spotkania z Babciami w Nowym Kawkowie zrodziła się gotowość na stworzenie przestrzeni dla tej ważnej ceremonii. Matka w piątym miesiącu ciąży, dla której wówczas ta odbyła ceremonia się marzyła o niej od dawna. Zasiadła w centrum kręgu, wokół zebrali się wszyscy, którzy chcieli w niej uczestniczyć i obdarować wzruszoną matkę i dziecko symbolicznym wewnętrznym darem – pieśnią, drobnym przedmiotem, kwiatami  i słowami. Tak odbyła się afirmacja kobiecości w pełni.  
Coraz więcej osób przebudza się, odkrywając w sobie moc , moc współistnienia z roślinami, zwierzętami, czy gwiazdami. Co Twoim zdaniem stało się z przewodnikami pomiędzy światami - ze słowiańskimiszamanami?
Ludzie otwierają się na swój wewnętrzny ,,szamanizm”; szanowanie Siebie,  Natury, z której pochodzimy i którą jesteśmy. Techniki szamańskie, okazują się być przykładem fantastycznych narzędzi  nowoczesnej psychologii. Coraz więcej naukowców różnych dziedzin odkrywa prawdy, które w rdzennych, starożytnych kulturach były metodami leczenia, znanymi od niepamiętnych czasów. Dzisiaj nowa biologia, fizyka kwantowa, neurologia, kinezjologia czy filozofia spotykają się we wspólnym ,,szamanom” punkcie, gdzie badana jest świadomość i ludzka percepcja. Newtonowska koncepcja świata już poddała się pod naporem odkryć Einsteina, Heisenberga, Bella, Bohra, którzy ujawniają, że wszystko we Wszechświecie jest ze sobą powiązane. Kiedy komputery zaczęły taniec z teorią chaosu, okazało się że możemy zaufać naturze Wszechświata w głębszym sensie niż newtonowska mechanistyka. Szamani i naukowcy ręka w rękę widzą wibrujące fraktale energii we wszystkim, co istnieje.  Nadszedł czas, kiedy ta intuicyjna i naukowa wiedza integruje się w naszych ciałach i daje moc życia w zgodzie z Całą Naturą.
Nastały czasy,  kiedy wiele zależy od ludzkiej świadomości
Łatwiej znaleźć kurs ku esencji prawdy, kiedy wiele fałszywych dogmatów, fałszywych bogów  na naszych oczach rozpada się lub transformuje. Czuję ducha czasu, który z uśmiechem Buddy, z dzikością pierwotnej natury  Matki Ziemi prowadzi nas ku erze Miłości, Współdziałania. Pozostaje nam jeszcze przerobić kilka kolejnych fałszywych przekonań na swój temat, przebaczyć sobie wszystko, zaufać Sobie i Siebie mocno pokochać. Reszta to pestka.
Skąd czerpiesz zatem swoja siłę jako kobieta?
Dziesięć lat temu zainspirowała mnie książka Izy Sznajder ,,Kobieta , księżyc i czerwona sukienka”. Spotykałam mądre kobiet, rodziłam dzieci. Powoli otwierałam się na swoją kobiecą moc. Mam wszystkie odpowiedzi w sobie, w swoim brzuchu, ufam w wielką moc Miłości niezniszczalnej, jako źródła wszystkiego. Ufam Przestrzeni miłości, ścieżce serca, ścieżce mocy. Zmienia się paradygmat oparty na przemocy, manipulowaniu, władzy poprzez siłę, na paradygmat  pokoju wewnętrznego, czerpania z naturalnego dostępu do mocy miłości, której nie da się powstrzymać.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O dziedziczeniu traumy na podstawie wykładu prof. Jadwigi Jośko-Ochojskiej

Ślad pamięciowy w układzie limbicznym wg. Eleny Tonetti-Vladimirowej w tł. Magdy Polkowskiej