Opowieść wigilijna 2018


Wczoraj w trakcie wigilijnego spotkania zostałam wezwana do porodu Lubomira. Jechałam do szpitala na Madalińskiego; w radio płynęły dźwięki kolędy, o tym że to cud się rodzić. Cud rodzić się w Aleppo i cud rodzić się w Łodzi i cud rodzić się na łodzi na morzu będąc dzieckiem uchodźców. Jechałam do porodu w Warszawie. 
W moim rodzinnym mieście - feniksie. 
Gdzie hitler i stalin zrobili, co swoje, a moje babcie tam właśnie się rodziły, broniły, żyły. 
Śnieżne opłatki spadały ku ziemi, na chodniki, okna, powieki i puste ulice.
Zaparkowałam w tym samym miejscu co poprzedniego dnia z coraz większą wprawą. Szybko weszłam na porodówkę. Spokój i cisza wigilijnych oczekiwań. Para oczekująca na cud nie możliwy do zrozumienia. Obserwowałam jak moc narodzin zabiera ich mocniej w ten cud, to nieznane, niematerialne, które za chwilę ma się ziścić.
Poprzedniego dnia zostawiłam ich śpiących na małżeńskim łożu pod różaną tapetą w pokoju do porodów naturalnych po falstarcie ich nadziei, że to już.
Zastałam ich już w akcji dosyć zaawansowanej. Kobieta bardziej w ciele, mniej w wątpliwościach. Powoli coraz śmielej jej dzika natura dochodziła do głosu.
Jej bezsilność mieszała się z mocą ciała otwierającego jej intymną przestrzeń ku światłu.
Mądrość jej ciała prowadziła ją ku pierwotnej pamięci, gdzie wszystkie pomysły, przekonania, lęki, iluzje, które nie służą jej życiu właśnie poddawały ją miażdżącej sile prawdy.
Robiła wszystko co w jej mocy, aby się poddać temu, co napływało poprzez jej ciało.
Twarz odbijała grymasy bólu, napięcia i ekstazy jednocześnie.
Spływały płonne rojenia umysłu.
Jej prawdziwa, nieposkromiona natura wypływała na powierzchnię z godziny na godzinę.
Zbliżała się północ.
Kobieta zanurzona w tańcu narodzin na balu Nowego Życia w niej.
Bogini stwarzająca Nowy Świat.
Bogini rodząca nową gwiazdę.
Bogini rodząca światło, nadzieję, miłość, zaufanie, radość!
W sali, u żłóbka grono lekarzy w śnie o trosce, o życzliwości i zaangażowaniu. Otaczają z pokorą kobietę w pełni otwartą na cud w niej się rodzący.
Każde słowo, pomysł z matrixa odbija się jak kolorowy balon i traci adekwatność wobec majestatu chwili.
Dla zwykłego śmiertelnika nic się nie zmienia, jest jak jest.
Cud unosi się w powietrzu, rozmiękcza serca subtelnie, niezauważalnie.
Wszyscy bierzemy w udział w tym odwiecznym misterium.
Tej nocy urodził się Lubomir.
Kochający świat. Niosąc dobrą nowinę na ten Nowy Rok.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O dziedziczeniu traumy na podstawie wykładu prof. Jadwigi Jośko-Ochojskiej

Ślad pamięciowy w układzie limbicznym wg. Eleny Tonetti-Vladimirowej w tł. Magdy Polkowskiej